Recenzja filmu

Paryż - Manhattan (2012)
Sophie Lellouche
Alice Taglioni
Patrick Bruel

Allen receptą na udane życie

"Paryż-Manhattan" to czarująca, lekka, zabawna, chwilami figlarna, w całości neurotyczna komedia o miłości.
Już 45 lat Woody Allen rok po roku kręci filmy. Opowiada w nich o wszystkim, od seksu, przez neurozy związane ze związkami, po zmagania się z własnym talentem. Nic więc dziwnego, że dla niektórych jego obrazy stały się przewodnikami po tym, jak żyć albo też czego się wystrzegać. Jedną z tych osób jest bohaterka filmu "Paryż-Manhattan".

Alice zetknęła się z filmami Woody'ego Allena jako młoda dziewczyna i od razu zrozumiała, że przemawiają do jej duszy. Od tej pory stały się dla niej podporą, pocieszeniem i receptą w chwilach, kiedy bliscy wystawiali jej cierpliwość na próbę, a świat pokazywał jej palec, dając i zabierając nadzieję na lepsze jutro. Jednak nawet najlepszy film jest tylko substytutem i nie zastąpi prawdziwego życia, o czym Alice przekona się, kiedy spotka instalatora alarmów, który zaszokuje ją wyznaniem, że dzieła Allena nie są mu znane.

Jakże cieszę się, że "Paryż-Manhattan" wchodzi do kin właśnie teraz. Reżyserka Sophie Lellouche zrobiła bardziej allenowski film od samego Allena. W ten sposób uratowała reputację nowojorczyka, mocno nadszarpniętą ostatnio słabiutką wycieczką po Rzymie. "Paryż-Manhattan" to czarująca, lekka, zabawna, chwilami figlarna, w całości neurotyczna komedia o miłości. Lellouche musi uwielbiać Allena, skoro była w stanie podrobić jego styl z taką dbałością o szczegóły. Znakomicie wypada przede wszystkim Patrick Bruel w roli speca od alarmów. Reżyserka, która jest także autorką scenariusza, napisała mu kilka naprawdę świetnych tekstów. Dzięki temu Bruel jest tym dla filmu "Paryż-Manhattan", czym dla Owen Wilson był dla "O północy w Paryżu", a Larry David dla "Co nas kręci, co nas podnieca". Nawet sam Allen jest tutaj bardzo wdzięcznym dodatkiem. Wisienką na całkiem smacznym torcie.

Trzeba jednak przyznać, że całość jest równie zwiewna, co sukienka głównej bohaterki w ostatniej scenie. Robi wrażenie, póki trwa, ale szybko wyparuje z pamięci. Nie ma w sobie bowiem żadnych ponadczasowych wartości. Ale to nie wada. Czasem warto pójść do kina na film, który uraczy nas chwilą radości i niczym więcej. Nie każdy obraz musi przecież odciskać piętno na duszy.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones